Nie ma przesady w stwierdzeniu, że Bieszczady stanowią mekkę motocyklistów. Niespotykane w innych częściach Polski sekwencje zakrętów, które z roku na rok pokonujemy coraz sprawniej i zapierające dech w piersiach widoki działają na nas magnetycznie. Sprawiają, że każdego roku, w pierwszy weekend października stawiamy się tłumnie na starcie Wielkiej Pętli żądni wrażeń jakie niesie za sobą wspólne śmiganie po bieszczadzkich winklach.

Przylądek Północny (North Cape/Nordkapp), bo to jego współrzędne geograficzne i o nim będzie mowa, stał się celem naszej letniej wyprawy motocyklowej w roku 2015. My, tzn.: Wojtek Górski, ps. „Późny”, Marek Martynowski, ps. „Humor” i ja – Jarek Szczepaniak ps. „Komandor”, dosiedliśmy swoich maszyn i 26 lipca ruszyliśmy przed siebie, by dotrzeć na sam koniec Europy! Szkoda, że to już historia, bo była to niepowtarzalna, pełna przygód i nowych doświadczeń wyprawa, która pozostanie w naszej pamięci na długie lata.

Czy zastanawialiście się kiedyś nad sprawczą stroną przyjaźni i nad tym jak potrafi łączyć w parę godzin ludzi znajdujących się w miejscach oddalonych od siebie o setki kilometrów, tworząc tym samym niezapomniane chwile w czasem zupełnie „normalnych i codziennych” miejscach? Są bowiem tacy ludzie, na których możesz zawsze liczyć i którzy stają się częścią Twojej rodziny. Tak właśnie jest z nami - Memberami i Sympatykami KMAP-u.

W czasach w których tak wiele dyskutuje się na temat rozłamów, podziałów, wzajemnych animozji, warto jest napisać, że są miejsca, ludzie i chwile, w których wszyscy stanowimy jedność. Poranki przy wspólnym stole, wspomnienia dnia poprzedniego, aktywne popołudnia wypełnione przygodami na trasach rajdu, poznawaniem nowych zakątków Polski, interesujące wykłady uzupełniające edukację uczestników, chwile relaksu przy kawie, dyskusje, anegdoty, aż wreszcie wspólne wieczory, jakże wesołe, taneczne, smaczne. 

Zlotowicze VII edycja Wiosna Riders gościli w malowniczych Tatrach – w Białce Tatrzańskiej. W samym sercu polskich gór zjawiło się przeszło 30 motocykli, czyniąc niemałe zamieszanie w spokojnej okolicy. Niektórzy zlotowicze stali się nawet tematem numer 1 dla miejscowej prasy. Ale to właśnie czyni nasz klub wyjątkowym, że po każdym takim spotkaniu człowiek wraca do domu pozytywnie naładowany i odlicza dni do kolejnego spotkania – bez względu na pogodę.