English

Licznik odwiedzin

1274782
Dzisiaj
Wczoraj
Ten tydzień
Poprzedni tydzień
Ten miesiąc
Poprzedni miesiąc
Wszystkich
100
339
1161
1268170
11251
14935
1274782

Gibraltar - wrzesień 2015

Utworzono: 03 grudzień 2015
Łukasz Nysztal Odsłony: 8077
Pytany : dlaczego tam ? Odpowiadałem …. bo dalej na kołach się nie da . „Prawie” jest to zgodne z prawdą . Zachętą do takiej podróży była oczekiwana różnorodność krajobrazów , dróg , krajów , przejazd przez kilka pasm górskich i to dwukrotnie , a nade wszystko perspektywa kilkunastu dni w siodle motocykla . W planach wyjazdu poczynionych z towarzyszami podróży : członkiem Klubu Motocyklowego Adwokatury Polskiej  - Irkiem i członkiem Motocyklowego Klubu Lekarzy DoctorRiders – ps. Czarny było dotarcie na Gibraltar przez Czechy , Austrię , Włochy , Francję , Andorę i Hiszpanię , spojrzenie ze słynnej góry na Afrykę i następnie powrót przez Portugalię , Hiszpanię , Francję , Włochy , Słowenię , Węgry i Słowację . Co z tego nie zostało zrealizowane ?
 
Przejazd przez Portugalię .
Zważywszy na zapowiedzi zmian pogody mieliśmy do wyboru wypełnić pierwotny plan podróży i 2 dni poświęcić na Portugalię a następnie 4 dni wracać w deszczu do domów lub przejechać w ekspresowym tempie przez Hiszpanię , Włochy i Słowenię uciekając przed postępującym frontem i także przez kolejne kraje zapewnić sobie w ten sposób przejazd na suchych oponach . Wybraliśmy wersję wygodną , a w prawidłowości wyboru utwierdzaliśmy się każdego dnia powrotu studiując prognozy pogody . 
Wyjazd w 3 sprawne motocykle jest przy tak długich podróżach optymalny . Łatwo znaleźć nocleg , sprawnie można przygotować się do kolejnego dnia podróży i wyjechać o rozsądnej porze ,  zapewnić sobie wzajemne wsparcie w razie potrzeby , utrzymać odpowiednie tempo przemieszczania się na trasie . 
Z uwagi na nasz wiek i bagaż doświadczeń życiowych nikomu i niczego nie musimy już udowadniać , w tym także sobie . Stąd też tempo jazdy – gwoli ścisłości także przez fotoradary - mocno umiarkowane ale stabilne i zapewniające przejazdy dzienne po ok. 850 km przy trasach mieszanych z drogami zwykłymi , szybkiego ruchu i autostradami . W górach , gdzie agrafki musiały być brane na drugim a nawet pierwszym biegu , przebiegi dzienne spadały do ok. 500 – 600 km . 
Pierwszy etap zakończyliśmy w okolicach Kaprun , by następnego dnia wjechać sobie spacerkiem na Glossglockner . W zasadzie atrakcji na tej trasie brak , przy ładnej pogodzie i dobrej widoczności ot taka sobie górska dróżka , ale kolega Czarny tam jeszcze nie był , a zatem krótka zgodna decyzja rankiem i jedziemy . W drodze powrotnej skręt w prawo z grossglocknerstrasse na przejście graniczne z Włochami i kierunek na Dolomity . Stopień trudności tamtejszych dróg znacząco przekraczał te jakie można spotkać na wymienionej już trasie austriackiej . Dość powiedzieć , że w pewnej chwili zorientowaliśmy się , iż przemieszczamy się po trasie toru saneczkowego formowanego tam w zimie . Trudność przejazdu wzmagała mżawka , a następnie dość intensywny opad deszczu . Kilkustopniowa temperatura i zapadający zmierzch ułatwiły decyzję o zakończeniu jazdy na ten dzień . W hotelu z sauną , jacuzzi i basenem dobra kolacja zakrapiana winem , a następnego dnia przyzwoite śniadanie – co we Włoszech na naszej trasie było wyjątkiem . Na pytanie gdzie możemy postawić motocykle , szybka odpowiedź personelu : proszę wjechać do hotelu . Do połowy kolejnego dnia kontynuowaliśmy jazdę w deszczu zjeżdżając przez Cortina D'ampezzo do Jeziora Garda , gdzie deszcz z temperaturą poniżej 10 stopni zamienił się w prawie 30 stopniowy upał . I był to ostatni deszcz jakiego doświadczyliśmy na całej trasie przejazdu tj. ok. 7.500 km . 
Poza Dolomitami doświadczyliśmy nudy włoskich autostrad . Nocleg w okolicach Turynu dał jednak podstawę do dalszych motocyklowych doznań kolejnego dnia . Przejazd przez Francuskie Alpy polecam każdemu . Byłem tam kolejny raz i nieodmiennie zachwycają głównie atrakcyjnością dróg . Przejazd przez Briancon i następne drogi widokowe , kręte , ze stromymi podjazdami i zjazdami skłonił nas do ponownego przejazdu po nich przy powrocie do domów . Po drodze do Andory odbyliśmy wizytę w Avinionie i Carcassone . Nocleg nieopodal tego pierwszego miasta wzbudził w nas jednolite odczucia o dominacji w mniejszych miejscowościach ludności napływowej z Afryki przytłaczającej liczebnie autochtonów . Personelu hotelowego nie trzeba było przekonywać o konieczności zabezpieczenia naszych motocykli w garażu .  
Zobaczenie z bliska fortyfikacji w Carcassone z podwójnym pierścieniem wałów obronnych i 53 wieżami robi wrażenie . Atrakcją samą w sobie był również nasz przejazd przez Pireneje . Wybieraliśmy drogi oznakowane na mapach jako widokowe , z czym wiązał się zwykle większy stopień trudności przy ich pokonywaniu , ale nam właśnie o to chodziło . Andora ma swój surowy urok . Większość budynków , niezależnie od ich przeznaczenia posiada kamienne elewacje . Niby monotonia ale świetnie wpisująca się w górskie otoczenie , w którym dominuje infrastruktura narciarska . To czego moglibyśmy sobie życzyć to tak jak w tym księstwie zaledwie 28 osobowy parlament . Ileż tańsze byłoby jego utrzymanie i ileż mniej głupot wypowiadanych przez posłów . Wjazd do Hiszpanii budzi natychmiastową naszą ocenę , która utrzymuje się do dziś : tam są najlepsze drogi na całej trasie przejazdu . W zasadzie autostrady i drogi ekspresowe są tożsame w zakresie jakości nawierzchni , odpowiedniego oznakowania i wyprofilowania jezdni , a także prędkości maksymalnej , która tutaj wynosi 120 km/h . Różnica jest jedna – opłaty , i to niemałe .
Za przejazd na odcinku ok. 120 km wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego zapłaciliśmy po ok. 20 Euro . Wielość dobrych dróg w tym gęsta sieć dróg ekspresowych umożliwia jednak pomijanie autostrad , co w najmniejszym stopniu nie wpływa na wygodę podróżowania ani jego czas .   
Ruch na większości dróg w Hiszpanii jest mały lub bardzo umiarkowany . Większa ilość pojazdów pojawiała się w miarę zbliżania do Gibraltaru . Poza pasmem Gór Sierra w Andaluzji i przedgórzem Pirenejów po drodze odnotowaliśmy dość monotonny krajobraz i małą motocyklową atrakcyjność dróg .
Sam dojazd do bramek kontroli granicznej pomiędzy Hiszpanią i Gibraltarem okazał się utrudniony przez długą kolejkę oczekujących w samochodach . Za zachętą Irka potraktowaliśmy nasze motocykle jak skutery i wraz z nimi przedostaliśmy się do bramek . Okazanie dowodów osobistych , 100 m przejazdu i ….. dalej czekamy .  W poprzek drogi prowadzącej do centrum Gibraltaru usytuowany jest pas startowy lotniska . Na czas startu samolotów bramki na drodze są zamykane . Oczekując na dalszy przejazd obserwowaliśmy startujące samoloty wojskowe . 
Wizyta u celu podróży to koniecznie wjazd na górę , niestety nie motocyklami , rzut oka w kierunku wybrzeża Afryki i możemy wracać . Wcześniej jednak pamiątkowe zdjęcia , w tym żyjących tam małp , z których nie wszystkie są pokojowo usposobione . Jedna pogryzła kurtkę Czarnego inna  „pożyczyła” sobie czyjś kapelusz , co widać na zdjęciu . 
Powrót to kolejny przejazd przez Hiszpanię , po terytorium której przejechaliśmy łącznie ok. 2.500 km , ponowne pokonanie Pirenejów , Alp i przez Włochy , a następnie Słowenię przedostanie się na Węgry . Tutaj zaliczyliśmy ostatni nocleg z 12 – dniowego wyjazdu po czym przed Budapesztem pożegnaliśmy Irka , kierującego się do Wrocławia . 
Odbyta podróż to mnóstwo spostrzeżeń , doświadczeń , różnorakich doznań kulinarnych , a także sporo motocyklowej praktyki , której nic nie zastąpi . Atrakcyjna pod każdym względem trasa motocyklowa bez jakichkolwiek awarii sprzętu i uszczerbku na zdrowiu uczestników wyjazdu to także zachęta do realizacji dalszych śmiałych i niestandardowych planów wyjazdowych na dwóch kołach ,  już niedługo bo w kwietniu przyszłego roku .  
 
Uczestnicy : Członkowie KMAP Irek i Tony 
               Członek DoctorRiders Czarny